Is this real? Or am I dreamin
Wena do pisania gdzieś uszła w szale między pracą (oj! Działo się! Działo!) a budową (Oj, działo się! Działo!). Kiedyś sobie obiecałem, że choć raz w tygodniu coś tu skrobnę… A wyszło jak wyszło czyli do d**** :(
Domek z białego zrobił się szary, potem zaczęła mu wyrastać kasztanowa czapeczka. Początkowo szło to tak sobie:
Z czasem jednak czapeczka zyskała bardziej dostojny wygląd.
To dostojeństwo znikało jednak po przejściu na tyły:
Na szczęście stan ten nie trwał zbyt długo. Szmaragd zyskał brakujące dachówki a nawet fragmenty tynku (w miejscach, później, trudno dostępnych bez deptania po dachówce).
Widać ten drobny szczegół? Nie? Na prawdę nie widzisz okien?! Bram garażowych też?! :) Nareszcie w środku przestał hulać wiatr. I jakoś tak przytulniej się zrobiło. Przytulniej ale nie cieplej. Choć położenie wełny na pewno wpływa i na temperaturę wewnątrz.
Tam gdzie pojawił się tynk, tam pojawiła się i podbitka.
Jak widać zima też dała o sobie znać. Podniesieniu temperatury wewnątrz posłużył taki oto piecyk:
Ładny ten nasz domek jest… Czy to jawa? A może śnię!
W tej chwili mamy już jedne drzwi zewnętrzne (niestety zdjęcia zostały w aparacie). Po niedzieli powinny się pokazać z dawna wyczekane (8 tygodni!) drzwi frontowe. Tymczasem zapadła cisza i zamarł ruch wszelaki. Pan Majster wraz z ekipą zniknął i pojawi się dopiero po Świętach. Krótko po nim zjawi się Pan Elektryk i Pan Odkurzacz.