Dwa miesiące później
Przez te dwa miesiące zapewne zdołałem zniechęcić do swojego bloga ostatnie niedobitki czytaczy. Nogdy nie było ich za wielu a teraz aż się boję sprawdzać statystyki. W gronie odwiedzających zostały już zapewne tylko roboty wyszukiwarek ;)
Wytłumaczenie tak długiej ciszy jest właściwie tylko jedno. Niezmienny brak hmmm… weny do pisania. W pracy nie ma za bardzo kiedy coś skrobnąć (no chyba, że trafi mi się nocka jak dziś), w domu – jak już to albo sobie coś podłubię na laptoku albo pogram na Xboksie.
W maju wchłonęła mnie beta Battlefield:Bad Company a od paru dni tłukę wersję demo w/w gry. W trybie multiplayer oczywiście. Udało mi się po 4 dniach dotrzeć do poziomu 4 co, w pełnej wersji, odblokuje dodatkową broń. O ironio, broń ta jest przeznaczona dla klasy „Specialist” a moją ulubioną klasą jest „Assault”. Co mi tam i tak najważniejsza jest dla mnie radocha z grania po sieci. Przeważnie dostaję łomot (tzn ginę częściej niż sam zabijam) ale i tak ostatnio udaje mi się wykręcić ponad 100 punktów w jednym meczu. Mój mały rekord to 367 punktów. Jak tylko się trochę odkuję to sobie kupię pełną wersję (dodatkowym warunkiem jednak będzie posiadnie dostępu do sieci – co, w moim nowym siedlisku, może być lekko problematyczne). Póki co jak chcesz pograć ze mną w BF:BC to poszukaj na Xbox Live NameLessTheJedi (wiem, wiem – długie ale krótszego nie chciało przyjąć bo niby zajęte :( )
Drugą rzeczą która mnie pochłonęła (budowy nie liczę bo od tego jest inna kategoria) jest python. Normalnie i na codzień jestem administratorem linuksów. Czasem jednak dopada mnie „gorączka programowania” i wtedy kombinuję co, by tu stworzyć. Aktualnie ta „gorączka” została trochę sztucznie wymuszona przez jedną z aplikacji, którą się opiekuję w pracy. Aplikacja ta nazywa się H*s i w całości działa na MS Windows. W sumie to dzięki niej nauczyłem się „zarządzać” Windami i poczułem się swobodnie korzystając z MS SQL 2000/2005. Klikanie i klepanie po bazach i plikach jednak mnie na tyle zmierziło, że jak znalazłem moduł python-a umożliwiający gadanie z MS SQL-em to postanowiłem sobie zrobić cudaczka, który mi nieco ułatwi życie. To było miesiąc z hakiem temu. Wówczas o python-ie wiedziałem tyle, że to taki język programowania. Jego zaletą była podobno cecha określana skrótem RAD. Rapid Application Developement. Opanowanie podstaw zajęło mi jakiś tydzień. Potem zrobiłem pierwszy programik wykorzystujący curses (w życiu tego nie używałem! nawet jak coś robiłem w C). Potem zacząłem dłubać typowe okienkowe GUI z użyciem Tk. Dziś mój programik dostał ode mnie numerek wersji 0.6 i funkcjonalnie robi niemal wszystko co chciałem. Brakuje tylko pewnych wyliczeń pokazujących wydajność H*sa. Obliczenia same w sobie są proste, muszę tylko wymyślić jak je ładnie prezentować na ekranie. Całe moje (miesięczne!) doświadczenie z python-em pokazało mi, że RAD to nie jest martwy skrót czy marketingowy zabieg. Pisanie aplikacji w python-ie jest faktycznie szybkie i sprawne. Używając C prawdopodobnie byłbym na jakimś wczesnym etapie tworzenia zrębów aplikacji (wszak nie jestem programistą! jestem adminem z krwi i kości!) a tu mam gotowe cuś co jak na razie zdaje się nie mieć bug-ów! Niejako przy okazji liznąłem trochę z programowania obiektowego (jakoś nigdy nie miałem serca do C++ czy innych obiektowych języków). Python tego nie wymusza ale akurat przy okazji GUI wygodniej jest skorzystać z klas (choć robię to nieco poomacku i zapewne nie odkryłem jeszcze całego potencjału). Jeśli szukasz szybkiego sposobu na napisanie aplikacji zerknij na python-a a na pewno nie będziesz żałował :)
SieMa ;-)
Nie jestem pewien czy skojarzysz mój wpis z konkretną osoba. Daaawne czasy w TDC Internet na Domaniewskiej 41 w budynku Taurus w ekipie Marcina „Łysego”. Otóż od jutra czyli 03.07.2008 przez najbliższe 10 dni będę nawiedzał Miasto Uć w roli służbowej co w związku z powyższym może zaskutkować przeprowadzeniem małego rozpoznania bojem najbliższego pubu serwującego kompot z chmielu w celu rozdrapania zaschniętych ran niepamięci. Wszystko powyższe zależne jest od frekwencji czytania komentarzy szanownego własciciela tutejszego blogu.
Z niecierpliwym drżeniem podkolanówek oczekuję kontaktu zwrotnego na adres mailowy podany jako wymagany.
—
J.